|
|||
Iran–Turcja 1996 Wraz z naszymi przyjaciółmi z Krakowa Agnieszką i Jackiem, postanowiliśmy pojechać na „wyprawę życia”. Musiało to być miejsce egzotyczne i nie skalane masową turystyką. Wbrew pozorom takich miejsc nie ma już wiele. Ponadto za prawdziwą egzotykę płaci się prawdziwe pieniądze , a my takimi nie dysponowaliśmy. Ale nadarzyła się okazja! Porewolucyjny Iran zaczynał otwierać się na świat oraz, jak przystało na kraj trzeciego świata, nie był on drogi. Czyli all-in-one – egzotyka+dziewiczość+dostępność! Część druga podróży Iran-Turcja. Przygotowania trwały długo. Wizy, bilety, przewodniki i plan pobytu. W miarę postępów docierało do nas, że to naprawdę jest wyprawa życia. Szykowało się spotkanie z inną kulturą, obyczajami i przyrodą. Wyruszyliśmy któregoś pięknego sierpniowego dnia autokarem z Krakowa do Stambułu. Większość naszych towarzyszy podróży to byli różnego kalibru handlarze i drobni biznesmeni , to do Stambułu jeździło się wówczas po modne ciuchy – kto dziś pamięta tureckie swetry . A w drodze powrotnej przywożono kożuchy. Po dwóch dniach jazdy dotarliśmy do Stambułu. I tam zaczęła się nasza podróż życia. (Po blisko 24 latach podczas przymusowego
lockdownu spowodowanego pandemią COVID-19, odszukałem zdjęcia z tamtej podróży i nie mogłem sobie
odmówić by je wszystkie zamieścić w internecie.
Jest ich za dużo – wiem – ale to Nasza podróż i Nasze wspomnienia, więc sorry.) Miejsca: Stambuł | Teheran | Suza | Ziggurat Czoga Zanbil | Ahwaz | Sziraz | Persepolis | Bandar-e-Lenge | Bam | Yazd | Isfahan | Doğubayazıt
|
Turcja Stambuł Byliśmy już wcześniej w Stambule, więc ten punkt podróży był tylko preludium do dalszej wyprawy |
|||
Iran (ایران) Teheran (تهران) Tu rozpoczyna się nasza podróż życia. Przejazd ze Stambułu do Teheranu trwał blisko 40 godzin. Większość pasażerów stanowili Irańczycy, więc kilkoro obcokrajowców stanowiło dla nich atrakcję. Szybko doszło do wzajemnych interakcji. Oni byli ciekawi nas, a my ich i ich kraju. Równie szybko poczuli się za nas odpowiedzialni i pilnowali byśmy czuli się bezpiecznie i komfortowo. Dziewczyny uzyskały pełną akceptację swoich arabskich strojów. Pilnowali byśmy z Jackiem nie padli ofiarą oszustw przy wymianie pieniędzy w przydrożnych kantorach. Na postojach asystowali nam podczas zakupów by nikt nas nie naciągał. Przemierzaliśmy z nimi obcy kraj, gdyż trzeba wiedzieć, że Turcy nie przepadali wówczas za Irańczykami i vice versa. Niesamowite też była reakcje Irańczyków po przekroczeniu granicy, ich zachwytom nad pięknem ich kraju nie było końca. Już w autobusie szczególną opieką otoczyła nas sympatyczna rodzina irańskich Azerów. To oni aż do opuszczenia przez nas Teheranu, opiekowali się nami, pomagali załatwiać różne sprawy i oswoić się z Iranem. Organizowali nam czas i przydzielali towarzyszy w zwiedzaniu. Wspaniali ludzie i dobry początek! |
|||
Suza (شوش – Shūsh) Pierwszym naszym celem po Teheranie była starożytna Suza. Miejsce, gdzie w 1902 roku odkopano słynny „Kodeks Hammurabiego”! Po całonocnej podróży autobusem dojechaliśmy do miasta bladym świtem. Wiele sobie obiecywaliśmy po zabytkach. W czasach rozkwitu państwa perskiego, Suza była jedną z czterech stolic imperium. Na miejscu okazało się, że z dawnej świetności pozostał rozległy teren z resztkami zabytków, a lokalne muzeum ma do zaoferowania tylko gipsowe i kartonowe kopie. |
|||
Ziggurat Czoga Zanbil (چغازنبيل) Wynajęliśmy w Suza taksówkę i pojechaliśmy na pustynie ok. 50 km na południe, zobaczyć dobrze zachowany (odrestaurowany?) ziggurat Czoga Zanbil. Zigguraty kojarzą się ze starożytnymi piramidami i biblijną Wieżą Babel. Coś jest na rzeczy, gdyż budowle te imponują wielkością i są przejawem skrajnej megalomanii. Zachowało się ich tylko kilkadziesiąt. Nasz ziggurat był imponujący! Jego podstawa miała wymiary 105x105 metrów i pierwotnie miał wysokość ponad 67 metrów! (Do formy zigguratu nawiązuje budynek TVP w Warszawie – też przejaw megalomanii ). Trochę przeliczyliśmy się z czasem potrzebnym na zwiedzenie tego miejsca. Obejście go, wejście na szczyt, obowiązkowe pamiątkowe fotki – zajęło nam to kilkanaście minut. Nigdy wcześniej nie doświadczyliśmy takiego upału. Wadi niemal cały czas spędziła w szopie strażnika i konwersując z nim w stylu: „—Africa?”, „—Africa!” oraz wypijając mu całodzienny zapas wody . |
|||
Ahwaz (اهواز) Z Suza pojechaliśmy do Ahwaz, już nie pamiętam po co tam pojechaliśmy, ale pamiętam, że było to epicentrum piekła. Najbardziej w pamięci zapadło mi oczekiwanie na dworcu autobusowym. Tłum oczekujących ludzi, wielkie dmuchawy zimnego powietrza pod sufitem, wyjście z budynku po wodę z ulicznej pompy (!) wymagało nie lada odwagi by przedrzeć się przez zabójczy żar lejący się z nieba! Woda do picia z ulicznej pompy? Tak! Chyba byliśmy zaszczepieni i nierozważni? Pamiętam, jak Wadi nie mogła sobie odmówić zakupu z ulicznego straganu takich słodkich makaroników w jakimś syropie. Beztroska, głupota, a może magia miejsca i...? |
|||
Sziraz (شیراز) Kolejnym etapem naszej podróży było miasto Sziraz. Stanowiło ono miejsce wypadowe w drodze do Persepolis. Ale przez te kilka dni w mieście nie próżnowaliśmy. Na przykład wizyta w mauzoleum Shah Cheragh długo pozostanie w naszej pamięci. Jest to bardzo ważne miejsce dla szyitów. Wejście do mauzoleum przez nas innowierców wymagało od nas uwagi i przestrzegania panujących tam zwyczajów. Wyróżnialiśmy się w tłumie wiernych, więc dosyć szybko zwrócono na nas uwagę. W pewnej chwili podszedł do nas ktoś, kto wyglądał jak mufti i zapytał skąd jesteśmy i co tu robimy. Bardzo ucieszył się, że grupa innowierców zawitała do tak świętego miejsca. Z wielką radością oznajmił, że mamy ze sobą tyle wspólnego, tych samych proroków i podobne korzenie obu religii. Już wyobrażam sobie jak zareagowaliby np. Paulini na widok grupy Arabów zwiedzających klasztor na Jasnej Górze. Nic nie jest takie, jak się wydaje... |
|||
Persepolis (تخت جمشید) Już samo Sziraz zachwyca, ale to Iran współczesny i muzułmański. A chcieliśmy zobaczyć też Iran historyczny – Persję! Wynajęliśmy w Sziraz taksówkę na cały dzień i pojechaliśmy zobaczyć legendarne Persepolis. Być w Iranie i nie zobaczyć Persepolis?! Stolica imperium perskiego (Achemenidów) związana z Dariuszem, Kserksesem, Aleksandrem Wielkim i muzeum w Berlinie . Każdy kojarzy płaskorzeźby perskich wojowników, skrzydlate lwy i pismo klinowe. Dotarłszy na miejsce nie zawiedliśmy się. To co zostało z Persepolis (reszta w Pergamon Muzeum w Berlinie) powala pięknem i rozmachem. Finezja i skala miasta robi wrażenie na każdym. Pojechaliśmy również do perskiej „doliny Królów” – Naghsz-e Rustam zobaczyć grobowce największych perskich władców. Jadąc do Persepolis widzieliśmy również katastrofę ekologiczną! Przy drodze leżała przewrócona cysterna, a obok niej kałuża setek litrów ciekłego chloru! Kierowca zamknął okna i kazał przez chwilę nie oddychać. Wokół nie było, literalnie i figuratywnie, żywego ducha. |
|||
|
|||
Bandar-e-Lenge (بندرلنگه) W Sziraz przechodząc obok biura irańskich linii lotniczych wpadliśmy na pomysł by może gdzieś polecieć, jeśli bilety nie są drogie. Okazało się, że i owszem przelot wewnątrz Iranu kosztuje kilkanaście dolarów i można kupić bilety z dnia na dzień. Wybieraliśmy się nad Zatokę Perską i pasował na przelot do Bandar-e-Lenge. Kupiliśmy bilety z myślą, że i sam przelot będzie atrakcją, sądziliśmy, że polecimy jakąś starą wysłużoną radziecką maszyną, ale na lotnisku okazało się, że lecimy nowoczesnym Boeingiem 737. Na pokładzie była obsługa męsko-damska, a stewardesy miały przepisowe czadory. Gdy samolot wylądował w Bandar-e-Lenge i otworzyły się drzwi samolotu, dotarło do nas, że przylecieliśmy do piekła! Na zewnątrz panował nieprawdopodobny upał przy 100% wilgotności. Nasi arabscy współpasażerowie zdejmowali swoje chusty z głów i przecierali nimi spocone twarze i karki. W naszym hostelu za klimatyzację robiły olbrzymie dmuchawy ziemnego powietrza zamontowane w oknach. Pod prysznicem leciała ciepła słona woda, więc mydło było bezużyteczne. Nocą wybraliśmy się nad zatokę, myśląc, że nie będzie tak ciepło i da się oddychać? Ale byliśmy w błędzie! Woda miała taką samą temperaturę, jak powietrze, gdzieś około 40 stopni. Drugą atrakcją pobytu nad Zatoką miała być wycieczka na wolnocłową wyspę Kisz, ale już na miejscu, gdy zobaczyliśmy w jakich warunkach się tam płynie, ochota na wycieczkę szybko nam minęła. |
|||
Następnym po Bandar-e-Lenge celem naszej podróży był Bam, ale po drodze zatrzymaliśmy się na jedną noc w Bandar-e Abbas, by zobaczyć cieśninę Ormuz i płynące przez nią tankowce. Ale miasto nas rozczarowało – przemysłowe, brzydkie i niesympatyczne. Już na samym początku taksówkarz próbował nas oszukać na taryfie..., spaliśmy w jakimś mafijnym „rosyjskojęzycznym” hostelu..., nigdy więcej Bandar-e Abbas. |
Bam (بم) Do Bam przyjechaliśmy zobaczyć ruiny starożytnego miasta Arg-é-Bam. Olbrzymi kompleks – twierdza, zabudowa miejska, budynki publiczne – zostały zbudowane z cegły suszonej na słońcu. Na tym rozległym obszarze spotkaliśmy kilku turystów z Węgier. W 2003 roku potężne trzęsienie ziemi obróciło miasto i cytadelę w ruinę! Zginęło wówczas kilkadziesiąt tysięcy ludzi! Mieszkaliśmy w hostelu prowadzonym przez starszego pana, nauczyciela język angielskiego. Zabrał on nas do siebie z dworca autobusowego staruteńkim Citroënem 2CV! Zmieściliśmy się do niego my czworo z plecakami, on-kierowca i dwójka jego małych wnuków! Jak tego dokonaliśmy? Nie mam dziś pojęcia!?! Był to najdalej wysunięty na wschód punkt naszej podróży. |
|||
Yazd (یزد) Kolejne miasto na naszej trasie pełne architektonicznych klejnotów. W okolicy zwiedzaliśmy też miejsce kultu wyznawców zoroastryzmu. |
|||
Isfahan (pers. اصفهان – Esfahan) Do Isfahanu dotarliśmy na koniec naszej wyprawy do Iranu. Pokutują skojarzenia – mówisz Iran, większość myśli – Teheran. Ale to właśnie Isfahan jest historycznym centrum kraju z bezcennymi zabytkami. Być w Iranie i nie odwiedzić Mostu Trzydziestu Trzech Łuków, zajrzeć do meczetów przy placu Imama, to jak nie być w Iranie. Spędziliśmy w Isfahanie kilka dni. Całymi dniami włóczyliśmy się po mieście i co krok robiliśmy wielki łoł! Rozmach większości zabytków oszałamia. Kolory i ornamenty meczetów są powalające. Islam zabrania przedstawiania wizerunków ludzi, więc artyści i architekci doprowadzili do perfekcji wszelkie ozdobne formy geometryczne i roślinne. Również liternictwo alfabetu arabskiego (tu farsi) pozwala tworzyć nieprawdopodobne wzory z napisów! Wszystko to widzieliśmy wszędzie w Iranie, ale to w Isfahanie nastąpiła ich „kumulacja”. |
|||
|
|||
Już nie pamiętam wszystkich szczegółów i miejsc, które odwiedziliśmy w drodze powrotnej do Turcji. Ale przejazd przez irański Kurdystan również obfitował w miejsca historyczne i egzotyczne. Często nadkładaliśmy drogi by dotrzeć do konkretnych miejsc. Nazwy zabytku nie pamiętam (w 2024 roku przypomniałem sobie co to było! Była to Behistun Inscription – inskrypcja z Behistun), była to szczególna płaskorzeźba naskalna, coś wyjątkowego! Po całonocnej podróży nieklimatyzowanym autobusem, dotarliśmy na miejsce, ale okazało się że zabytek jest w renowacji. Niczym nie zrażony ochroniarz zaproponował nam, że dzieło możemy sobie obejrzeć na reprodukcji, którą ma on w dyżurce. Jeszcze jedno zdarzenie utkwiło mi w pamięci. Gdy jechaliśmy taksówką do przejścia granicznego w Doğubayazıt, taksówkarz usilnie namawiał nas na pozostanie jeszcze w Iranie u jego znajomych w górach. Obiecywał, że popalimy haszyszu, popijemy whisky, a po kilku dniach on nas odstawi na granicę. Ale nie daliśmy się namówić i dziś mogę tę historie wspominać w Polsce. Naprawdę była to podróż życia! Później mieliśmy jeszcze kilka innych podróży życia , ale Iran był tą pierwszą. |
|||
|
Turcja Doğubayazıt |
|||
Ruszyliśmy w drogę powrotną przez wschodnią Turcję do Stambułu. Przejazd zajął nam dwa tygodnie i obfitował w wiele atrakcji. Ale to już temat na inną opowieść. |
|
|||
Jeszcze dwa slajdy ze zdjęciami z wyjazdu, ale wyszły one fatalnej jakości:
addendum |
fot. Wadi & Woreczko |