Morávka 11 lat później  «

lipiec 2011

Człowiek ma zawsze nadzieję, że będzie lepiej widział niż inni, albo że dopisze mu szczęście. Dlatego pojechaliśmy pod Morávkę. Zobaczyliśmy miejsce i znaleźliśmy… trochę nowych informacji.

Woreczko w Moravce Kasia Wadi i Woreczko Kasia

Kosmos w zagonie ziemniaków

Nie taki on był – starsza pani fachowo rzuciła okiem na naszą kopię meteorytu Morávka. Wzięła ją do ręki, „zważyła”. – Może i był tak ciężki, ale nie błyszczał. Miał szare fragmenty, ale trochę inne – dodała. Cały czas kręciła głową i próbowała nam opowiedzieć jak prawdziwy meteoryt wygląda. Mówiła po czesku. A czeski ma to do siebie, że niby wiesz o co chodzi, ale zrozumienie niuansów dotyczących kolorów, dźwięków czy odczuć nie jest już takie proste. Próbowaliśmy ze wszystkich sił.

Właścicielka gospodarstwa, która była świadkiem spadku meteorytów (Wadi trzyma w ręce kopię okazu nr 4)

Właścicielka gospodarstwa, która była świadkiem spadku meteorytów (Wadi trzyma w ręce kopię okazu nr 4)

  Staliśmy na środku pola, a starsza pani zapewne po raz setny mówiła, jak to było. Zrozumieliśmy, że 6 maja 2000 roku pomyślała, o końcu świata. Takiego huku nie słyszała nigdy wcześniej. Kiedy wybiegła na podwórze była zdziwiona, że zabudowania jeszcze stoją. O której to było? Musiałaby sprawdzić w notesie, bo po ponad dziesięciu latach pamięć ją zawodzi. Dwa dni później poszła na zagon ziemniaków (teraz jest to nieużytek, ziemniaki rosną na zagonie obok). Kiedy zobaczyła leżący czarny kamień, od razu wiedziała co to jest. O wydarzeniu trąbili już w telewizji.

  Wyjaśniła nam też, co się stało z jej meteorytem. – Nie oddałam go, bo to pamiątka. Nie, nie mam go w domu. Za dużo osób się pytało, a ja wolę być ostrożna. Wzięła go córka, która mieszka w południowych Czechach.

  Szukając informacji o Morávce, zastanawialiśmy się, co się stało z okazem numer sześć, bo taki numer dostał meteoryt znaleziony w zagonie ziemniaków. Teraz dowiedzieliśmy się, że ma się dobrze i jest w jednym kawałku. Ale starsza pani nie opowiedziała nam wszystkiego.

 

Meteoryt Moravka 4 (oryginał) Meteoryty Moravka (kopie) w Obserwatorium w Ostrawie Meteoryty Morávka (kopie) w Obserwatorium w Ostrawie (+nasza kopia) Obserwatorium w Ostrawie
Morávka Morávka Morávka Morávka

Morávka 1, 2, 3…

Morávka 1 (znaleziona 6 maja; o wadze 214,2 g). Wylądowała obok domku letniskowego wśród dwunastu biesiadników. Ponieważ wokoło rosły wysokie drzewa, samego zjawiska nie widzieli. Słyszeli natomiast huk, a potem trzask łamanych gałęzi. Kamień spadł na twardą ziemię i wbił się na głębokość ok. 4 cm, zaledwie metr od dwóch bawiących się dziewczynek. Właściciel domku odłupał malutki fragment na pamiątkę. Okaz znajduje się w Muzeum Przyrodniczym (Přírodovìdecké Muzeum) w Pradze, podobnie jak Moravka 2 i 3.

  Morávka 2 (13 maja; 329,5 g). J. Vlcek słyszał spadek, niestety podjęte przez niego natychmiastowe, krótkie poszukiwania nie przyniosły efektów. Dopiero po tygodniu na trawiastej ścieżce znalazł meteoryt. Był zagłębiony w miękką ziemię na ok. 3 cm.

  Morávka 3 (koniec maja; 90,6 g). M.Vihnár zobaczył leżący meteoryt podczas koszenia trawy na łące.

Morávka. Tu na szutrowej drodze (obok samochodu) znaleziono okaz nr 4 (na pierwszym planie kopia okazu nr 4)

Tu na szutrowej drodze (obok samochodu) znaleziono okaz nr 4 (na pierwszym planie kopia okazu nr 4)

  Morávka 4 (13 maja; 235,1 g). Ten okaz znalazła dziewczynka, prawdopodobnie wnuczka starszej pani, którą spotkaliśmy przy zagonie ziemniaków. Tydzień po spadku szła z mamą polną drogą do autobusu. Dziecko wcześniej oglądało telewizję, gdzie mówiono o niecodziennym wydarzeniu, więc mała po drodze zadawała mnóstwo pytań: – Mamo, a jak się takich meteorytów szuka, jak je poznać? – W tym momencie schyliła się po leżący na drodze czarny kamień. – Zobacz mamo, ten kamień jest inny – i zabrała go ze sobą. Naukowcy nie mieli wątpliwości. – Mamy kolejny fragment – oznajmili triumfalnie. Wypytali o okoliczności znaleziska i zaczęli szukać w terenie. „Dzielili” okoliczne pola sznurkiem, żeby niczego nie przeoczyć, używali też wykrywacza metalu. Jednak bez rezultatów. Okaz trafił do sejsmologa Pavla Kalendy, a ten podarował go Planetarium i Obserwatorium Astronomicznemu w Ostravie.

  Morávka 5 (31 czerwca; 229,1 g). Meteoryt był płaski, bez skorupy obtopieniowej. Naukowcy szukali jeszcze we wskazanym miejscu, ale bez sukcesów – tyle wiadomo z publikacji Jiříego Borovički z Instytutu Astronomicznego Czeskiej Akademii Nauk w Pradze. Wiedzieliśmy, że jeden okaz znalazł Christian Anger. Zastanawialiśmy się, czy to właśnie ten, czy kolejny siódmy już fragment. Wysłaliśmy emaila z zapytaniem do Borovički z nadzieją, że może coś wie – Meteoryt znalazł austriacki kolekcjoner. Przypuszczam, że to był Christian Anger – odpisał. Do sieci trafiły też informacje, że „okaz prawdopodobnie został sprzedany do Włoch i rozbity na setki części, które trafiły do kolekcjonerów”.

  Informacje uzupełnił mieszkający w Niemczech Tomasz Kurtz: Byłem akurat w mojej ojczyźnie w Opolu, kiedy zadzwonił Erich Haiderer. Wybierał się z Christianem Angerem na poszukiwania w Morasku. Ponieważ dopiero co spadła Morávka, przelatując zresztą nad Opolem, namówiłem ich na zmianę planów. W sumie chodzili pięć dni. Rozmawiali z wieloma świadkami. Erich mówi trochę po polsku i jakoś się dogadywał. Christianowi udało się namówić Ericha, aby zostali dłużej i właśnie wtedy Christian natrafił na swój piękny okaz. Leżał pod drzewem w ciemnym iglastym lesie. Był podłużny, w paru miejscach lekko odłupany (według Borovički nie miał on skorupy). Szukali jeszcze brakujących fragmentów, ale nie znaleźli. Christian zrobił małe cięcie i kilka fragmentów sprzedawał lub wymieniał. Małą cześć dostał Erich, ale nie wiem ile. Na targach w Gifhorn podarował mi 1 gram. Bardzo się cieszyłem, że otrzymałem coś za „gorącą” radę. Większość Anger zachował sobie.

  Morávka 6 (12 czerwca; 300,8 g). Jej znalezienie zostało ujawnione dopiero dwa lata i dwa miesiące po spadku. Podobno starszą panią ruszyło sumienie, kiedy dowiedziała się, że w Pradze przygotowywana jest wystawa o nowym czeskim meteorycie.

Trzy pierwsze znaleziska, 214 g (lewy), 330 g (prawy) i 91 g (dolny) (fot. Borovička 2003)

Na celowniku satelity i sejsmografu

O bolidzie, który przeciął niebo nie tylko nad Czechami, ale i nad południową Polską trudno zapomnieć. Rozpadał się spektakularnie, kilka minut przed czternastą, w ciepły słoneczny dzień. Pomimo odludnych terenów, sporo osób zjawisko widziało albo słyszało. Otóż w lesie w okolicach Morávki stoi mnóstwo domków letniskowych, a bywanie na działce to sport narodowy naszych południowych sąsiadów. Więc kiedy naukowcy zwrócili się do ludzi z prośbą o informacje, w obserwatoriach rozdzwoniły się telefony. Okazało się też, że przelot bolidu został sfilmowany i to aż przez trzy osoby. Najcenniejszy był „dokument” nakręcony w południowych Morawach na lotnisku w Kunovicach. Świętowano właśnie dzień lotnictwa (European Veteran Airshow) i setki ludzi patrzyły w niebo na popisy pilotów. Jeden z gapiów sfilmował rozpadający się bolid.

Morávka. Nadleciał „stamtąd”, ale zza wysokich drzew nic nie widziano

Nadleciał „stamtąd”, ale zza wysokich drzew nic nie widziano

  Początkowy rozpad bolidu na trzy części zarejestrował też satelita szpiegowski, który miał za zadanie śledzenie eksplozji w atmosferze. Wybuch meteorytu był według naukowców 200 razy mniejszy niż wybuch bomby w Hiroszimie. Nic dziwnego, że tak silną eksplozję zarejestrowały też stacje sejsmologiczne w północnych Morawach (zainstalowane na powierzchni, a nawet na głębokości ponad 700 metrów). Historią meteorytu zainteresował się ostravski sejsmolog Pavel Kalenda, który brał udział w budowaniu sieci sejsmologicznej w morawskich kopalniach. – Zadzwoniłem do wszystkich kolegów nie tylko w okolicach Karvinska, ale i w południowej Polsce. Udostępnili mi swoje pomiary – powiedział Kalenda i wyjaśnił, że dane te pomogły naukowcom określić trajektorię lotu bolidu, a także jego etapy fragmentacji.

  Analizą przeróżnych danych (zapisy z sejsmografów, z satelity, zeznania świadków, filmy) oraz badaniem okazów zajął się zespół 12 naukowców z całego świata pod kierunkiem Jiříego Borovički. Efekty, w tym precyzyjnie wyliczoną elipsę z rozkładem masy, zostały opublikowane w amerykańskim „Meteoritics & Planetary Science”. Sam Borovička mnóstwo czasu spędził pod Morávką – chodził od domku do domku, wypytywał ludzi i rozklejał plakaty z informacjami. Także Pavel Kalenda wielokrotnie wracał na poszukiwania, szczególnie w okolice Białego Krzyża.

  Pewne jest, że meteoroid o masie około 1500 kg (o średnicy poniżej metra) wszedł w ziemską atmosferę z prędkością 22,5 km/s. Według modeli sporządzonych przez zespół Borovički kilkaset fragmentów o całkowitej masie ok. 100 kg dotarło do powierzchni ziemi. Spadły one w elipsie o długości ok. 20 km na północ i południe od miejscowości Morávka. Zasadnicza fragmentacja nastąpiła nad Dìtmarovicami, ale nawet jeszcze niedaleko Tìrlickiej tamy ludzie widzieli „wybuchające fajerwerki”. Oszacowano, że największy okaz może mieć masę ok. 8 kg (niektórzy twierdzą, że 15 kg) i mógł spaść na teren między Morávką a Białym Krzyżem. Gdzie te kawałki są?

 

Miejsce znalezienia okazu nr 1 Miejsce znalezienia okazu nr 4 Miejsce znalezienia okazu nr 5 Miejsce znalezienia okazu nr 6
Morávka Morávka Morávka Morávka

Błędne założenia

Muszą gdzieś być – założyliśmy. A że wybieraliśmy się na piknik meteorytowy do Marcina Cimały, postanowiliśmy przy okazji odwiedzić Morávkę. Z Dzięgielowa do elipsy spadku jest zaledwie kilkadziesiąt kilometrów.[1] Zajechaliśmy zatem do Marcina, mając nadzieję na uzyskanie cennych informacji. Marcin był w elipsie tuż po spadku razem zresztą z Tomkiem Kurtzem, ale uznał sprawę za beznadziejną. – W lesie są ciemne kamienie, kawałki asfaltu, a teren trudny – zawyrokował. Powiedział nam też, że obserwatorium w Ostravie ma jeden okaz (Moravkę 4), a także mapę z zaznaczonym terenem, który został przeszukany.

  Kiedy stanęliśmy przed obserwatorium zbierało się na deszcz, a drzwi były zamknięte. Co za pech, pomyśleliśmy. W tym momencie miła pani zaprosiła nas do środka. Lody przełamaliśmy pokazując kopię Morávki 4, którą dawno temu nie wiadomo po co kupiliśmy od Marcina. Teraz miała swoje pięć minut. Na piętrze w gablocie zobaczyliśmy oryginał. Był inny – z matową skorupą i przełamem w kolorze dalekim od jasnej szarości. Jaka szkoda, że nie trzymają go w hermetycznym pudełku! – Zobaczcie inne meteoryty, zachęcała pani, mamy je od Polaka, Marcina… Marcina… – zaczęła szukać w głowie nazwiska. – Cimały – dopowiedzieliśmy. Pani się rozpromieniła. Zainteresowała nas też mapa z zaznaczonymi terenami poszukiwań. Zrobiliśmy zdjęcie. Wiadomo, nie chcieliśmy szukać tam, gdzie już ktoś był.

Morávka. W tym miejscu znaleziono meteoryt. W tle olbrzymi kupiskol z lokalnych kamieni – może to „plon” systematycznych poszukiwań?

W tym miejscu znaleziono meteoryt. W tle olbrzymi kupiskol z lokalnych kamieni – może to „plon” systematycznych poszukiwań?

  Ruszyliśmy na południe. Wyszło słońce i wszystko doskonale się zapowiadało. Co tu dużo mówić – szczyty, które za moment wyrosły na horyzoncie zupełnie nas zaskoczyły. Spodziewaliśmy się lasu i gór, ale nie o takim nachyleniu stoków. Oczywiście wydrukowaliśmy mapę z Google Earth, zaznaczyliśmy na niej potwierdzone znaleziska, wytypowaliśmy też mocno obiecujące polany. Jednak w rzeczywistości teren wydawał się bardzo trudny do szukania. Zlokalizowaliśmy hotelik, w którym Marcin Cimała nocował dziesięć lat temu. Teraz były tu wczasy pracownicze i mnóstwo rodzin w dresach popijających piwo na łonie przyrody. Dostaliśmy pokój z widokiem na tamę – tę tamę, wokół której sypnęło kamieniami. Po jej drugiej stronie na prawie pionowym zboczu wznosiła się ściana lasu spowitą mgłą. Za moment lunęło. Ale zanim wyciągnęliśmy kalosze i ustaliliśmy plan działania, znowu się rozpogodziło. Chcieliśmy ominąć zbiornik wodny, pojechać w górę rzeczki Morávka, zaparkować przy mostku, przejść na drugą stronę, przeczesać kilkusetmetrowy fragment lasu i poważnie rozejrzeć się po rozległej polanie. Dojechaliśmy, pokonaliśmy mostek, ale z paskiem lasu nie poszło tak łatwo. Cały wysiłek szedł na wspinaczkę, a o szukaniu właściwie nie było mowy. Wyśniona polana powitała nas półmetrową trawą. Jednym słowem klęska! Zrozumieliśmy, dlaczego wszystkie okazy znaleziono przy domach albo na ścieżkach – razem 1399,3 g. I dlaczego nie znaleziono pozostałych szacowanych 98,6 kg.

  Postanowiliśmy zobaczyć miejsca znalezisk. Morávkę nr 5 Christian Anger wypatrzył w lesie, ale bez poszycia i na zupełnie płaskim terenie. I co ciekawe – 300 metrów od naszego hoteliku. Zapytaliśmy właściciela, czy coś wie na ten temat. – Mnie tam meteoryty nie interesują, ale mam artykuł z gazety, który napisano kilka lat temu. Chcecie to wam zrobię ksero? – zaproponował i przyniósł opasły segregator z powpinanymi informacjami o porze śniadań, atrakcjach w okolicy, a na samym końcu było o Morávce i to sporo nowych dla nas informacji.

Domek letniskowy w okolicy spadku okazu nr 1 Okolica spadku okazu nr 1 Na takie podłoże spadł okaz meteorytu Moravka nr 1 Obserwatorium w Ostrawie, miejsce wystawiania okazu nr 4
Morávka. Miejsce spadku okazu nr 5 Miejsce spadku okazu nr 5 Miesce spadku okazu nr 5 meteorytu Morávka (kupiskol) Okolica spadku okazu nr 6

Epilog

Podczas pisania tego tekstu próbowałam wygooglować informacje na temat świadków zdarzenia i ludzi, którzy znaleźli meteoryt. Internet wyrzucił tylko jedno nazwisko i to w dość nietypowych okolicznościach. Oto Ferdinand Schindler (działkowiec, świadek zdarzenia, który pomagał naukowcom w tamto pamiętne lato) był uczestnikiem niecodziennej uroczystości. Pod koniec lipca 2011 roku do osady działkowców na Stare Hamre w Beskidach wrócił odremontowany Biały Krzyż (ten w okolicy którego wiele lat temu szukał Pavel Kalenda). Poświęcił go arcybiskup ostravskiej diecezji. – Nowy krzyż jest naprawdę wielkim dziełem, ma też potężną podstawę z betonu. Jest solidnie osadzony w ziemi – powiedział pan Ferdynand. To wszystko działo się w najbardziej laickim kraju Europy! Mam nieodparte wrażenie, że krzyż teraz wskazuje obszar, wokół którego spadły największe okazy.

Wadi & Jan Woreczko

Moravka, Ostrawa Moravka, Frydek Mistek Moravka, Frydek Mistek Moravka, Frydek Mistek
Moravka, Frydek Mistek Moravka, Frydek Mistek Moravka, Hukvaldy Moravka, Hukvaldy
Moravka, Hukvaldy Moravka, Hukvaldy Moravka, Hukvaldy Moravka, Hukvaldy
Moravka, Nowy Jiczyn Moravka, Nowy Jiczyn Moravka, Nowy Jiczyn Moravka, Nowy Jiczyn
Moravka, Nowy Jiczyn Moravka, Nowy Jiczyn Moravka, Nowy Jiczyn Moravka, Nowy Jiczyn
Moravka, Nowy Jiczyn Moravka, Nowy Jiczyn Moravka, Nowy Jiczyn Moravka, Nowy Jiczyn
Moravka, Nowy Jiczyn Moravka, Nowy Jiczyn Moravka, Stramberk Moravka, Stramberk
Piknik meteorytowy - Dzięgielów 2011 Piknik meteorytowy - Dzięgielów 2011 Piknik meteorytowy - Dzięgielów 2011 Piknik meteorytowy - Dzięgielów 2011
Piknik meteorytowy - Dzięgielów 2011 Piknik meteorytowy - Dzięgielów 2011 Piknik meteorytowy - Dzięgielów 2011 Piknik meteorytowy - Dzięgielów 2011

Przypisy

[1]  Przelot bolidu widziała Grażyna Cimała ze swojego domu w Dzięgielowie koło Cieszyna, mama Marcina Cimały.

METEORYT 3/2011 - Moravka

Artykuł opublikowano
w kwartalniku
METEORYT nr 3/2011

Źródła (sources):

Więcej o meteorycie Moravka na portalu o polskich meteorytach wiki.meteoritica.pl

Fotografie: Wadi & Jan Woreczko

W tekście wykorzystano informacje z artykułu „Kusy meteoritu spadly do lesu” Petra Broulika (Moravskie Noviny)

Odnośnik do publikacji Jiřiego Borovički: http://adsabs.harvard.edu/abs/2003M&PS…38..975B

Odnośnik do informacji o Białym Krzyżu: http://www.lysahora.cz/public/kapitola.phtml?kapitola=128898

 
stat4u
Page update: 2018-01-15 22:37